Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją bardzo taniego matującego podkładu z firmy Bell. Podkład kupiłam przy okazji zakupów w Biedronce, bo skończył mi się Affinitone Fit Me - w Rossmannie nie było mojego koloru (105) i zostałam bez podkładu. Przechodząc obok półki z kosmetykami z ciekawości wzięłam kilka testerów do ręki - Bell Ulti Matte wydał mi się najbardziej godny uwagi i ostatecznie wylądował w koszyku w najjaśniejszym odcieniu 001 . Zapłaciłam za niego 12,79zł, pojemność ma standardową jak to przy podkładach - 30 ml, zatem cena bardzo niska. Czy tanie = złe? Zaraz się przekonamy:
OD PRODUCENTA:
MOJA OPINIA:
Kolor podkładu dobrałam w ciemno, były tylko 3 odcienie i wzięłam najjaśniejszy. Okazał się strzałem w 10 - nie mam w swojej kolekcji fluidu, który tak ładnie zgrał się z kolorem mojej skóry jak ten od Bell. Jeśli miałabym porównać co do innego drogeryjnego podkładu, to najbliższej mu do Revlon CS 150 oraz nieco jaśniejsza wersja Loreal True March 3W. Ma bardzo ciekawą konsystencję, nie jest lejący, ale i nie jest strasznie gęsty - przypomina mi tym krem, który pod niego używam (pisałam o nim tutaj). Bałam się, że będzie przez to tłusty na twarzy, na szczęście ma matowe wykończenie. Podkład świetnie się rozprowadza, nie tworzy żadnych smug, plam, w ogóle się nie warzy (obojętnie na jaką bazę go położymy). Po krótkiej chwili od aplikacji mamy efekt całkowitego matu, ładnie się dopasowuje i zastyga. Zawsze przy podkładach miałam takie uczucie, że są "ruchome" na mojej twarzy - nie do końca zastygały bądź po dotknięciu odbijały się na dłoni. Tutaj nic takiego nie ma miejsca, podkład nieprzypudrowany nie odbija mi się na palcach ani nie zostawia na twarzy nieestetycznych dziur. Jeśli chodzi o krycie, zakrył moje popękane naczynka, czasem muszę go w niektórych miejscach dołożyć, ale z tym też nie ma problemu - krycie można śmiało budować. Trwałość w skali 1-10 oceniam na mocne 9 - trzyma się cały dzień (od 6:00 do ok. 21:00, 22:00). Ja go nie pudruję, bo mat byłby całkowicie płaski a tego nie lubię. Po ok. 6 godzinach zaczyna świecić mi się na czole, ale tak mam z większością podkładów, więc jakoś mnie tym nie zaskoczył ani nie zniechęcił. Po użyciu bibułek matujących można z nim dalej śmigać do wieczora. Gdy przyglądam się twarzy na koniec dnia w lustrze z ledowym oświetleniem skóra wygląda świeżo, podkład nie włazi w zmarszczki mimiczne i generalnie siedzi na swoim miejscu. Czasem brakuje go na skrzydełkach nosa, ale mam chyba tendencję do pocierania go, bo przy każdym podkładzie tak jest. Za taką cenę aż ciężko uwierzyć, że można otrzymać tak dobry produkt.
Miałyście ten podkład? Jak się u Was sprawdził? A może polecacie inne produkty marki Bell?
Brak komentarzy: