W tym poście przedstawię Wam produkt do włosów, który jest prawdziwym hitem wśród blogerek - mowa o wcierce BANFI HAJSZESZ. Czy sprawdziła się również u mnie? Odpowiedź znajdziecie poniżej⬇
OD PRODUCENTA:
Herbaria Banfi Hajszesz - Wcierka do włosów
Pojemność : 250 ml
- pobudza wzrost włosów
- wspomaga powstawanie „baby hair”
- odżywia i wzmacnia cebulki włosów
- zapobiega wypadaniu włosów
Węgierska wcierka do włosów to skuteczny produkt w walce z wypadaniem włosów, który znany już jest od kilku pokoleń.
Bogaty ziołowy skład poprawia krążenie skóry głowy a tym samym wspomaga
zwrot wzrost nowych włosów. Zawarte ekstrakty z gorczycy, chrzanu,
oregano i jałowca to doskonałe połączenie, które wpływa na wzmocnienie
cebulek włosów i zapobiega wypadaniu włosów. Zalecany czas stosowania to
3-6 miesięcy a efekty regularnego stosowania widoczne są już po 4-6
tygodniach.
Wcierkę stosować minimum raz w
tygodniu. Włosy umyć szamponem, następnie równomiernie
rozprowadzić na wilgotną skórę głowy i powoli wcierać. Po 20-40 minutach
głowę powinno się spłukać wodą i ponownie umyć szamponem.
MOJA OPINIA:
Zacznę od tego, że zdecydowałam się na kupno wcierki, ponieważ ma bardzo dobry skład, lubię wszystko co zawiera zioła i jest jak najbardziej zbliżone do naturalnych składników. Jak napisałam we wstępie - jest ona prawdziwym hitem wśród blogerek oraz włosomaniaczek. Czytałam na temat jej stosowania wiele pozytywnych opinii, a słowa producenta również brzmią zachęcająco, co ostatecznie skłoniło mnie do zakupu. TUTAJ dostaniecie ją za ok. 18 zł. Recenzja odbywa się po zużyciu 2 opakowań, czyli jakieś 4 miesiące aplikacji na skórę głowy. Obecnie mam już ostatnie parę kropel wcierki w butelce i wysunęłam pewne wnioski.
JAK STOSOWAŁAM?
Wcierka ma mocno ziołowy zapach, co mi osobiście nie przeszkadza. Przelewałam ją do mojej szklanej butelki z pipetą (o innych sposobach na aplikację wcierek przeczytacie w poście O WCIERKACH CIĄG DALSZY, CZYLI NAJLEPSZE SPOSOBY APLIKACJI) Bezpośrednie wylewanie wcierki na skalp z butelki jest niewygodne - produkt leje się po korku i ląduje wszędzie wokół, a co za tym idzie - przez takie marnotrawienie szybko by się skończył. Następnie wcierałam dokładnie w skórę głowy robiąc przy tym delikatny masaż, po czym zwijałam włosy w ręcznik, trzymałam przez co najmniej godzinę i myłam włosy (stosowałam przed myciem, niektóre dziewczyny wolą po).
CO ZAUWAŻYŁAM?
Odniosę się bezpośrednio do obietnic producenta. Wcierka faktycznie zadziałała i powstało mnóstwo "baby hair". Nie potrafię ocenić na ile udaje jej się pobudzić wzrost włosów - moje same w sobie rosną bardzo szybko i nie zauważyłam, aby przyrost był większy - niestety nie zmierzyłam, bo nie zależało mi na długości. Przede wszystkim chciałam zmniejszyć wypadanie włosów i wzmocnić cebulki. I tu pojawiają się schody. Wcierka ma w swoim składzie alkohol, który co prawda pomaga jej się lepiej wchłonąć i wzmocnić działanie, ale niesamowicie podrażnia mi skórę głowy. Po którejś aplikacji robiłam coraz dłuższe przerwy (z początku aplikowałam co mycie, potem co dwa, trzy albo raz na jakiś czas). Wyczuwałam na głowie krostki i ranki, czasem było straszne swędzenie. Przez to jak się domyślacie włosy leciały nadal, bo skóra była przesuszona. Z tych powodów niestety nie mogę wystawić pozytywnej opinii, czego bardzo żałuję, bo wiem, że wielu osobom bardzo służy. Jeśli ktoś ma tak wrażliwy skalp jak ja, to już wiecie co Was czeka przy jej używaniu. Szkoda, bo skład ma bardzo dobry i po wysypie baby hair z całą pewnością stwierdzam że działa, ale nie dla mnie jest jej stosowanie na dłuższą metę (może spróbuję kiedyś skomponować wcierkę z ziołowych składników w niej zawartych, ale bez alkoholu - może okaże się dla mnie hitem, kto wie :)). Ja już nie zakupię kolejnych opakowań, nasza przygoda ostatecznie dobiega końca.
Miałyście już okazję używać tej wcierki? Ciekawa jestem jak sprawuje się u Was :)
Brak komentarzy: